Polpak

poniedziałek, 8 października 2012

Matrix Quattro DAC







Wstęp
Jakiś czas temu, wielce zachwycił mnie przetwornik cyfrowo-analogowy Matrix mini-i zarówno swą niebanalną urodą zewnętrzną, jak i miękkim, analogowym dźwiękiem, a także wielofunkcyjnością zaproponowaną w rozsądnej, budżetowej cenie około 1000 zł. Matrix mini-i jest bowiem nie tylko przetwornikiem wyposażonym w masę wejść i wyjść, ale także niezłej klasy wzmacniaczem słuchawkowym. Natomiast jego powłoka zewnętrzna jest wyjątkowej urody. Uwzględniając w tym aluminiową obudowę, niespotykaną często estetykę oraz wyświetlacz uniwersalnego zastosowania. Czytelników zainteresowanych dokładnym opisem Matrix mini-i zapraszam TU, gdzie bliżej go przestawiłem.

Mając za sobą korzystne wrażenia z „mini-i” postanowiłem sięgnąć po wyższy firmowy model, a mianowicie Matrix Quattro DAC.

Matrix Audio to firma stricte chińska i choć młoda, to intensywnie rozwijająca się. Na początku istnienia zajmowała się głównie kopiowaniem zachodnich urządzeń audio, czego przykładem jest Matrix mini-i (w dużej mierze kopia Bel Canto DAC), czy Matrix M-Stage (Lehmannaudio Black Cube Linear), jednak z czasem proponująca własne rozwiązania jak Matrix 24 bit 96 kHz USB to Coaxial Converter lub Matrix Mini-Portable. Znakiem rozpoznawczym Matrix Audio jest wysokiej klasy dźwięk w rozsądnej cenie, niebanalne wzornictwo, a także kompatybilność z nowoczesnymi urządzeniami cyfrowymi wielu formatów i o różnorodnych wejściach/wtykach. Oraz, co istotne – poręczność i ergonomia.

Wrażenia ogólne i budowa
Matrix Quattro DAC pomimo nazwy sugerującej, że jest to przetwornik cyfrowo-analogowy jest też pełnoprawnym wzmacniaczem słuchawkowym ze zdalnym sterowaniem oraz przedwzmacniaczem.
Urządzenie zapakowane jest w bardzo elegancki kartonik - wewnątrz usztywniony w ten sposób, że eliminuje to ewentualne uszkodzenie podczas transportu. W zestawie (oprócz samego Quattro DAC, ma się rozumieć) znajduje się kabel sieciowy EU, przejściówka – BNC/RCA, zgrabny pilot zdalnego sterowania oraz instrukcja obsługi w języku polskim oraz chińskim. Sam DAC prezentuje się niezwykle elegancko, choć jest raczej rozmiarów kompaktowych. Widać, że chińscy konstruktorzy Matrixa osiągnęli światowy poziom projektowo-konstrukcyjny oraz produkcyjny, bo bryła Quattro DAC wykonana jest nienagannie. Ładnie i solidnie. Warto też dodać, że inne dwa przetworniki tej firmy zbudowane są podobnie i zamknięte w obudowie o takich samych rozmiarach: mini-i oraz Cube DAC.

Projektanci Matrix Quattro DAC, jak można zauważyć patrząc na panel przedni, wzorowali się na znakomitym amerykańskim przetworniku Benchmark DAC USB-1, bo podobieństwa wizualne są bardzo bliskie. No cóż, w końcu Chińczycy słyną z inspirowania się dobrymi wzorcami technologicznymi, a ten niewątpliwie takim jest.

Ale wracając do frontu. Na jego płycie, z metalu anodyzowanego na czarno, zamontowano duże owalne „okienko”, w którym mieszczą się wszystkie regulatory, diody i duże pokrętło. Owe pokrętło odpowiedzialne jest za regulację siły głosu wzmacniacza słuchawkowego. Wzmocnienie sygnału można też dokonywać z poziomu załączonego pilota zdalnego sterowania – gałka potencjometru obraca się wówczas dostojnie. Intrygująco to wygląda – szkoda, że nie ma diody w tej gałce, to zwiększyłoby atrakcyjność wizualną tego procesu (jeszcze bardziej). Aluminiowe pokrętło na części chwytnej ma wyciśnięte perforacje inklinujące konotacje ze sprzętem profesjonalnym. Obraca się bardzo dostojnie i precyzyjnie. Z lekkim oporem. Super!

Zaraz obok potencjometru, po jego lewej stronie znajdują się dwa gniazda słuchawkowe na duże jacki 6,3 mm. To po lewej stronie odłącza (kiedy wetknąć w nie wtyk słuchawek) wyjścia analogowe DACa – sprzęt pracuje wówczas w trybie wzmacniacza słuchawkowego i przetwornika na potrzeby własne. Natomiast prawe gniazdo nie odłącza wyjść DACa – pracuje on we wszystkich trybach. Warto dodać, że można bez problemu słuchać jednocześnie na dwóch gniazdach podłączając dwie pary słuchawek, choć oczywiście sygnał z Matrixa nie będzie „puszczany” dalej np. do zewnętrznego wzmacniacza.

Mniej więcej pośrodku frontu zamontowano dwa metalowe guziki. Pierwszy z prawej służy do włączenia urządzenia (lub wyłączenia), a drugi to selektor źródeł. Wybór źródła jest sygnalizowany zapaleniem niebieskiej diody. Jeżeli dane źródło jest nieaktywne (bo np. jest nieprzyłączone do sieci) wówczas dioda miga, a nie pali się ciągłym światłem jak w przypadku odwrotnym. Na panelu przednim jest jeszcze wymalowane logo „Matrix Quattro DAC”.

Z tyłu zamontowano sporo gniazd. Są tu cztery wejścia cyfrowe: typu Toslink, BNC, AES/EBU (te trzy akceptujące sygnał do 192 kHz/24 bit) oraz USB (ograniczone do 96 kHz/24 bit), a także wyjścia analogowe: para symetrycznych XLR oraz para RCA. Co ważne, w urządzeniu można regulować poziom tłumienia dla wyjść XLR (podobnie zresztą jak przy wyjściach słuchawkowych) – służy do tego kilka zworek wewnątrz urządzenia. Szkoda, że w tym celu trzeba rozkręcać obudowę, a nie wyprowadzono zworek na spód obudowy, jak czyni to kilka firm np. Pro-Ject.

Wracając do panelu tylniego. Po prawej stronie znajduje się gniazdo sieciowe IEC ustawione pod kątem 90 stopni. Jest tu też para wejść RCA – czyli Matrix może posłużyć jako przedwzmacniacz analogowo-cyfrowy - można podłączyć np. tuner analogowy i słuchać jego sygnał na słuchawkach, wzmacniając pokrętłem DACa lub wyprowadzić go dalej wyjściami analogowymi RCA lub XLR Po lewej stronie jest jeszcze przełącznik hebelkowy – służy on do przełączania trybu pracy. Dostępne są jego dwie funkcje (opisane jako fixed i variable) – wzmacniacz słuchawkowy i DAC pracujący na jego potrzeby lub to samo plus przedwzmacniacz. W pozycji „fixed” urządzenie można wzmacniać synchronicznie zarówno wzmacniacz słuchawkowy, jak i przedwzmacniacz.

W zestawie jest pilot zdalnego sterowania (już wspominany wcześniej), którym można wybierać źródło, regulować siłą głosu (słuchawek i przedwzmacniacza), wyciszyć głos (mute) lub włączyć/wyłączyć Matrixa. Pilot jest mały, cały wykonany z metalu. Ładny.

Sporą część wnętrza zajmuje zasilacz toroidalny – widać, że konstruktorzy bardzo poważnie podeszli do kwestii zasilania. Jako przetwornik cyfrowo-analogowy zastosowano kość Analog Devices AD1853 (charakterystyka TUTAJ).
Rozmiary to 205 x 245 x 44 cm (długość x szerokość x wysokość). Masa – 1,6  kg.











Dźwięk
Jako DAC odniesienia używałem Wyred 4 Sound DAC-2 TU (bezpośrednio) oraz Hegel HD11 TU (pośrednio), zaś dokładna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu.

Jak już wspominałem na początku, przez dłuższy czas byłem w posiadaniu przetwornika Matrix mini-i, dlatego spodziewałem się więc mniej więcej podobnego dźwięku z Quattro DAC. Rzeczywiście, w swoich charakterystykach są one podobne – łagodne w odbiorze, zmierzające w stronę przyjemnej miękkości niż bezwzględnej twardości. Można ich dźwięk nazwać w pełni analogowym. Jednak Quattro DAC jakością dźwięku, jego klasą wyraźnie góruje nad swoim „kuzynem”. Bowiem po włączeniu przetwornika od razu słychać, że ma się do czynienia z wysoką ligą dźwięku i sporym jego zaawansowaniem. Dźwięk Quattro DACa najbardziej kojarzy mi się z norweskim Hegel HD11. Tak, tak – to ten sam pułap rasowości. Podobna umiejętność dokładnego pokazywania detali, wyodrębniania ich z tła oraz dokonywania wyraźnego rozdzielania poszczególnych tonów instrumentów, bez jednoczesnego, przykrego w odsłuchach, zjawiska ich kompresji, czy zniekształceń lub silnie nachalnego podkreślania szczegółów w oderwaniu od reszty sceny. Tu jest inaczej - choć mikro-detale otrzymują istotne podkreślenie lub eksplikację, jak kto woli, to jest to czynione przez DAC naturalnie i bezboleśnie dla fizjologii nagrania, jego odpowiednich proporcji. Podobnie rzecz ma się z tak zwaną melodyjnością, zwartością przekazu – dla obu przetworników jest porównywalna. Trzeba jednak przyznać, że Hegel HD11, chociaż posiadający analogiczną sygnaturę dźwięku i jego styl jak Quattro DAC, to nieco inaczej kreśli zjawiska przestrzenne – buduje rozleglejszą panoramę stereofoniczną, a sama przestrzeń (scena) jest obszerniejsza, szersza – nie są to jednak setki metrów różnicy, a metry. Jest to jednakże odczuwalne.

Z kolei, porównanie do Wyred 4 Sound DAC-2 przyniosło kilka następnych ciekawych obserwacji. To, że klasowość dźwięku amerykańskiego przetwornika od Quattro DAC była zdecydowanie wyższa i dojrzalsza, to oczywiste, ale nie jest to wyrażane w nieprzyjemny sposób (dla Quattto DAC). Mam na myśli fakt, że zarówno jeden jak i drugi DAC zapewniał przyjemny i w pełni harmonijny dźwięk. Ale przy słuchaniu z Wyred 4 Sound czuć było ową wspaniałą substancjalność i koncertową masywność dźwięku z dużą ilością detali, która jest charakterystyczna dla sprzętu hi-fi wysokiej jakości. Marix nieco gorzej różnicuje barwy instrumentów i wokali, słabiej też zagląda w strukturę nagrań – jest trochę mniej analityczny. Ale, by oddać mu sprawiedliwość, świetnie radzi sobie z oddaniem kolorystyki instrumentów oraz z nakreślaniem plastycznej i wiarygodnej sceny. Jest też wybornie muzykalny – oddaje naturalny charakter utworów muzycznych, a robi to żywiołowo i z dużym nasyceniem emocjami. Silną ekspresją. I te umiejętności zrównują go z poziomem Wyred 4 Sound.

Podsumowując ten akapit, napiszę, że Matrix Quattro DAC oferuje zaawansowany dźwięk – jest tu spokojna, równa prezentacja, obfitująca dużą ilość detali, niezłą selektywność, a także mocny, dobrze dociążony i rytmiczny bas. Średnica jest klarowna, odpowiednio nasycona instrumentami i wokalami, które tworzą dobrze poukładaną scenę, z dużą ilością tzw. powietrza, a także mają niezłą szybkość. Mikro-tony są obecne, lecz nie w nadmiarze. Patrząc ogólnie na ten przetwornik, to w zasadzie w jego umiarkowanej cenie nie ma się do czego przyczepić, za co krytykować. Owszem, w porównaniu z droższymi DACami jak Wyred 4 Sound DAC-2 czy z Hegel HD11 można doszukać się słabszych cech, stron, ale generalnie Matrix proponuje płynny dźwięk, który nie podkreśla słabszych stron nagrań, a ugładza je - traktuje przekaz holistycznie, pokazuje kompletny obraz, ze sporą ilością szczegółów. Jednocześnie robi to ze sporym wyczuciem, z duszą – można napisać. Muzykalnie. I to jest jego największa zaleta. Bowiem jest na rynku sporo przetworników, które poprzez swoją selektywność i analityczne zapędy powodują niemożność (lub sporą trudność, nieprzyjemność) słuchania płyt – szczególnie tych gorzej zrealizowanych, co jest przecież dość częste.












Wzmacniacz słuchawkowy
Myślę, że warto napisać kilka słów a’propos wbudowanego wzmacniacza słuchawkowego Matrix Quattro DAC, bo ten reprezentuje spore umiejętności i ma duży potencjał amplifikacji sygnału muzycznego. W akapicie poświęconym budowie DACa opisałem bliżej potencjometr Matrixa – jego wyjątkową zręczność i ergonomię, a także sterowanie z poziomu zdalnego sterowania, dlatego Czytelników zainteresowanych szczegółami, odsyłam na górę niniejszej strony.

Do wzmacniacza przyłączałem następujące słuchawki: Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream, AKG K 142 HD, Grado SR-60i, Sennheiser HD438 oraz Creative Aurvana Live! rekablowane przewodem dedykowanym do Sennheiser HD650. Jako wzmacniacze odniesienia używałem: Musical Fidelity X-Can v.3 wraz z zasilaczem ULPS Tomanek oraz Yaqin PH-5L.

Charakter brzmienia, jaki prezentuje Matrix Quattro DAC może być sporym zaskoczeniem dla wielu osób, którzy nie mieli do czynienia z tego typu uniwersalnymi konstrukcjami DAC + przedwzmacniacz + słuchawkowiec w zamkniętymi jednym pudełku. Dla mnie taką przyjemną niespodzianką niedawno był kontakt z Matrix mini-i, który wyjściem słuchawkowym wręcz uwodził, bo oferował ciepły, analogowy dźwięk, ze świetną (lecz nieprzesadzoną) szczegółowością i dynamiką w skali makro. Podobnie jest w Matrix Quattro DAC, ale jeszcze lepiej. Wzmacniacz bardzo chętnie współpracował z każdą przyłączaną parą testowych słuchawek zapewniając harmonijny, o dużej skali oraz sporej dynamice, przekaz. Jego jakość mogę przyrównać do Matrix M-Stage (TU), ponieważ jest tu podobne natchnienie dźwięku, silna ekspresja – mocna i efektowna, ale nie efekciarska. Analogiczne są też basy – spektakularne, ładnie rozciągnięte, a jednocześnie sprężyste i jędrne,
Matrix Quattro DAC ze swojego wyjścia słuchawkowego zapewnia bezpośredni dźwięk, z dużą dozą subtelności i otwartości. Ładnie oddaje główną linię melodyczną, proponując pełne i naturalne brzmienie, gdzie wiele detali jest słyszalnych, a scena pozorna budowana jest wyraźnie i realnie – z dużą klasą. Wiarygodnie, lecz bez zbytniego pogłębienia oraz z nie nadmierną analitycznością. Wystarczającą.

Co istotne, Matrix każdą parę słuchawek traktował z jednakową atencją, niezależnie od ich oporności (od 300 Ohm w Sennheiser HD650 do 30 Ohm w Grado SR-60i) oferując jednorodny, skupiony (gęsty) dźwięk o dobrym rozciągnięciu sceny oraz z odpowiednią skalą instrumentów oraz gradacją planów, choć oczywiście ostateczna, jakość zależała od zaawansowania konstrukcji słuchawek – najlepiej, więc (i najdojrzalej) wszystko zabrzmiało na Sennheiser HD650, choć to oczywisty truizm.
Jak na wzmacniacz słuchawkowy wbudowany do urządzenia multi-funkcyjnego, jego dźwięk stoi na wysokim poziomie, choć są też lepsze tego typu urządzenia – trzeba za nie jednak zapłacić więcej. Lub znacznie więcej.

Konkluzja
1. Matrix Quattro DAC to solidna konstrukcja, ładne wzornictwo i doskonały montaż.
2. To znakomity przykład urządzenia wysokiej jakości i wielofunkcyjnego zamkniętego w jednej kompaktowej obudowie. Duża ilość wejść i wyjść w kilku formatach czynią z Quattro DACa prawdziwe centrum muzyczne – pozwala przyłączyć nie tylko komputer, ale i każde ze znanych innych (cyfrowych lub analogowych) źródeł o różnorodnych łączach. No, może poza HDMI.
3. Jakość dźwięku wyższa niż by sugerowała niewygórowana cena. Przekaz spójny, bogaty w detale (choć nie jest zbyt analityczny), ze znakomitą wiarygodną średnicą, dźwięcznymi sopranami oraz mocnymi i jędrnymi basami. Ładna panorama stereofoniczna, dobra przestrzeń, choć porównywane inne DACi (Hegel HD11 oraz Wyred 4 Sound DAC-2) lepiej radziły sobie ze zjawiskami przestrzennymi oraz z budową przekonującej sceny.
4. Rewelacyjny wzmacniacz słuchawkowy budujący klarowny i spektakularny dźwięk. Wyważony, nienachalny, ale angażujący, energiczny i wierny.

Sprzęt używany podczas testu
Wzmacniacze: Roksan Caspian M2 (test TU), Hegel H100 (test TU), Amplifikator G (test TU),  Ming Da MC368-BSE (test TU) oraz Dayens Ampino (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity X-Can v.3 z zasilaczem ULPS firmy Tomanek (test TU) oraz Yaqin PH-5L (test TU).
Słuchawki: Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), Grado SR-60i (test TU), AKG K 142 HD (test TU), Sennheiser HD438 (test TU) oraz Creative Aurvana Live! 
Źródła cyfrowe: odtwarzacz płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, komputer MacBook Apple, a także przetworniki cyfrowo-analogowe Wyred 4 Sound DAC-2 (test TU) oraz Hegel HD11 (test TU) i kilka innych np. Rotel RCD-06.
Żródła analogowe: gramofon Clearaudio Emotion oraz magnetofon kasetowy Nakamichi Cassette Deck 1.
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, PMC Twenty.21 oraz Usher S-520 i Divine Acoustics Alya.
Okablowanie: Audiomica Laboratory (test TU) oraz Ear Stream (test TU), a także Oyaide Tunami Terzo RR (test TU).

Akcesoria: panele akustyczne Vicoustics Wave Wood (10. sztuk), platforma antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU) pod gramofonem, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40 (test TU) pod wzmacniaczem Hegel H100, stoliki audio Ostoja T3 oraz VAP, standy pod monitory VAP, a także akcesoria firmy Sevenrods  (test TU) – zatyczki do gniazd RCA oraz jumpery do terminali głośnikowych kolumn.

Płyty głównie słuchane podczas testu, widoczne na zdjęciu poniżej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz będzie oczekiwać na moderację